Uwaga! Ten tekst zosta� opublikowany w: „Przegl�d Powszechny” 9/1045:2008 s.57-68.
Marek Blaza SJ Czy �atwo zosta� heretykiem? S�owo „heretyk” z zasady ma wyd�wi�k negatywny i u�ywane jest ono w takim w�a�nie znaczeniu nie tylko zreszt� w terminologii teologicznej. Albowiem w sensie przeno�nym herezja to w og�le odst�pstwo od pogl�d�w powszechnie przyj�tych. Wydaje si�, �e �w sens przeno�ny poj�cia „heretyk” wywiera niema�y wp�yw na fakt nadu�ywania tego s�owa w odniesieniu do pogl�d�w konkretnych teolog�w. Przyk�adem mo�e by� tutaj refleksja o. Dariusza Kowalczyka SJ, kt�ry cz�stokro� przedstawia� swoje pogl�dy w internecie. W tym kontek�cie napisa� on: napocz�tku s�dzi�em, �e b�d� atakowany przez ludzi wrogich chrze�cija�stwu i Ko�cio�owi. Okaza�o si� jednak, �e najwi�ksza krytyka wysz�a ze strony moich wsp�wyznawc�w katolik�w. Zarzucano mi, �e jestem paskudnym libera�em, bo chc� Komunii na r�k�. R�wnie� podj�cie tematu mo�liwo�ci spowiedzi przez internet wywo�a�o g�osy oburzenia i oskar�enia o herezj�. Jeszcze wi�cej podobnych zarzut�w pad�o pod adresem ks. Wac�awa Hryniewicza OMI, g�osz�cego nadziej� powszechnego zbawienia. Jeden z oponent�w tej opinii teologicznej napisa� w 1993 roku list otwarty do wszystkich biskup�w diecezjalnych w Polsce, w kt�rym m.in. czytamy, i� Hryniewicz postuluje mo�liwo�� nawr�cenia po �mierci oraz �e kara wieczna nie znaczy bez ko�ca, a jedynie oznacza bardzo d�ugi okres lub kar� bardzo intensywn�. Opinie te pozostaj� w oczywistej sprzeczno�ci z obowi�zuj�c�, zdogmatyzowan� nauk� nauk� Ko�cio�a Rzymskokatolickiego (...). Pogl�dy ks. W. Hryniewicza s� wi�c heretyckie. (...) G�oszona przez ks. W. Hryniewicza herezja – nie waham si� nazwa� rzeczy po imieniu – znajduje wi�c w Ko�ciele polskim bardzo podatny grunt, szerzy si�. Ale czy w istocie dyskusja nad mo�liwo�ci� zbawienia wszystkich ludzi czy spowiedzi przez internet jest ju� herezj�? Czy aby nie nazbyt cz�sto szasta si� s�owami „herezja” czy „heretyk” w odniesieniu do os�b czy ich pogl�d�w, kt�re dla pewnej grupy chrze�cijan zdaj� si� by� nieortodoksyjne? Dlatego te� celem niniejszego artyku�u b�dzie pr�ba odpowiedzi na pytanie, czy �atwo jest zosta� heretykiem? Rozpoczynaj�c jednak nasz� refleksj� nad t� kwesti�, trzeba b�dzie najpierw zdefiniowa�, czym jest herezja i ukaza� r�ne jej rodzaje. Natomiast w dalszej cz�ci niniejszego artyku�u herezja zostanie skonfrontowana z doktrynerstwem jako drugim, skrajnym stanowiskiem teologicznym. Wydaje si� bowiem, i� poruszenie tych w�a�nie zagadnie� pomo�e w odpowiedzi na pytanie stanowi�ce tytu� niniejszego artyku�u. Czym jest herezja? S�owo „herezja” wywodzi si� z j�zyka greckiego (hairesis) i w og�lno�ci oznacza wyb�r. W Nowym Testamencie oznacza ono odszczepie�stwo, rozdarcie, roz�am w�r�d chrze�cijan (por. 1Kor 11,19; Ga 5,20; 2P 2,1) lub stronnictwo saduceusz�w b�d� faryzeusz�w, a tak�e sekt� nazarejczyk�w i... wyznawc�w Chrystusa (por. Dz 5,17; 15,5; 24,5.14; 26,5; 28,22). Z kolei czasownik haireomai oznacza wybiera� sobie, wole� (por. 2Tes 2,13; Flp 1,22; Hbr 11,25). Natomiast przymiotnik hairetikos przek�ada si� na „odszczepie�czy” lub „sektancki” (por. Tt 3,10). Za� w pierwszych wiekach chrze�cija�stwa herezja cz�stokro� by�a uto�samiana z gnoz�, o czym mo�e �wiadczy� dzie�o �w. Ireneusza z Lyonu Przeciw herezjom (Adversus haereses) z ko�ca II w., czy �w. Hipolita Rzymskiego Odparcie wszystkich herezji z pocz�tku III w. Wincenty z Lerynu (zm. przed 450 r.) wiar� heretyck� okre�li� mianem nowych dogmat�w (dogmata nova), b�d�cych przeciwie�stwem dogmatu katolickiego (dogma catholica). W p�niejszym czasie pod poj�ciem herezji w Ko�ciele katolickim zacz�to rozumie� samowolne i uparte odst�pstwo osoby ochrzczonej od prawowiernej nauki wiary. Natomiast w czasach po Reformacji nauka Wincentego z Lerynu na temat herezji zosta�a wydobyta na �wiat�o dzienne i zyska�a wielk� przychylno�� teolog�w katolickich. Odt�d te� herezja by�a definiowana jako sprzeciwianie si� dogmatom wiary. Takie rozumienie herezji potwierdza tak�e wsp�czesne prawodawstwo Ko�cio�a katolickiego: Herezj� nazywa si� uporczywe, po przyj�ciu chrztu, zaprzeczanie jakiej� prawdzie, w kt�r� nale�y wierzy� wiar� bosk� i katolick�, albo uporczywe pow�tpiewanie o niej. W Wyja�nieniu doktrynalnym dotycz�cym ko�cowej cz�ci formu�y „Wyznania wiary” (1998) Kongregacja Nauki Wiary wprost wyliczy�a te prawdy wiary, kt�re s� dogmatami, tak �e ich jawne i uporczywe podwa�anie oznacza popadni�cie w herezj�. Do tych prawd nale�� zatem dogmaty chrystologiczne i maryjne; nauka o ustanowieniu sakrament�w przez Chrystusa i o ich skuteczno�ci co do �aski; nauka o rzeczywistej i substancjalnej obecno�ci Chrystusa w Eucharystii i o ofiarnej naturze Mszy �wi�tej; nauka o za�o�eniu Ko�cio�a z woli Chrystusa; nauka o prymacie i nieomylno�ci Biskupa Rzymu; nauka o istnieniu grzechu pierworodnego; nauka o nie�miertelno�ci duszy duchowej i o zap�acie bezpo�rednio po �mierci; o braku b��d�w w tekstach natchnionych Pisma �wi�tego; nauczanie, �e bezpo�rednie i umy�lne zab�jstwo niewinnej istoty ludzkiej jest niezwykle powa�nym wykroczeniem moralnym. Bezpo�rednio poni�ej dogmat�w w nauczaniu Ko�cio�a katolickiego znajduje si� tzw. nauczanie definitywne. Prawdy nale��ce do tej kategorii Kongregacja Nauki Wiary opisuje w ten spos�b: mog� [one] by� r�nej natury i mie� odmienny charakter w zale�no�ci od ich relacji z objawieniem. A niemiecki teolog, Hermann J. Pottmeyer SJ nazwa� t� form� nauczania Ko�cio�a katolickiego omylnym nauczaniem nieomylnym. Z drugiej strony Kongregacja Nauki Wiary wskaza�a, i� fakt, �e prawdy te nie s� przedstawiane jako formalnie objawione, dodaj� bowiem do depozytu wiary elementy nie objawione lub jeszcze wprost nie uznane za objawione, nie umniejsza bynajmniej ich charakteru ostatecznego, kt�rego domaga si� przynajmniej ich wewn�trzny zwi�zek z prawd� objawion�. Ponadto autorzy Wyja�nienia doktrynalnego podkre�lili, �e odrzucenie nauczania definitywnego nie jest herezj�, ale sprawia, �e odrzucaj�cy nie jest ju� w pe�nej komunii z Ko�cio�em katolickim. Co wi�cej, Kongregacja zaznaczy�a, �e w przysz�o�ci nie mo�na wykluczy� ewentualnego og�oszenia niekt�rych z prawd definitywnych jako dogmat�w. Do kategorii prawd definitywnych nale�y m.in. nauka o udzielaniu �wi�ce� kap�a�skich wy��cznie m�czyznom. Na jeszcze ni�szym poziomie znajduje si� nauczanie autentyczne. Chodzi tutaj o prawdy nauczane w spos�b nieostateczny w autentycznym Magisterium zwyczajnym, kt�re wymaga przyj�cia w r�nym stopniu, zale�nie od intencji i woli wyra�onej przez natur� dokument�w, przez cz�stotliwo��, z jak� podaje si� to nauczanie, lub te� przez spos�b jego uj�cia. Natomiast opinia sprzeciwiaj�ca si� nauczaniu autentycznemu jest uwa�ana za b��dn�, a w przypadku nauczania o charakterze roztropno�ciowym, mo�e by� potraktowana jako zuchwa�a lub niebezpieczna. Herezja herezji nier�wna Nie tylko samo zdefiniowanie, ale tak�e przedstawienie ca�ego wachlarza nauk heretyckich zdaje si� by� nielada wyzwaniem. I tak, herezje mo�na podzieli� ze wzgl�du na czas ich powstawania b�d� ze wzgl�du na ich rodzaj. W pierwszych wiekach powstaj�ce herezje przede wszystkim podwa�a�y prawd� o Jezusie Chrystusie jako prawdziwym Bogu i prawdziwym cz�owieku, nauk� o Tr�jcy �wi�tej i Maryi jako Bogurodzicy. Niekt�re z nich nie dawa�y pocz�tku nowym denominacjom, inne za� sta�y si� istotn� podwalin� dla teologii konkretnej ga��zi chrze�cija�stwa. Z drugiej strony trzeba zaznaczy�, i� niekt�re z tych herezji nie by�y nimi w sensie �cis�ym, a raczej by�y tak traktowane z powodu nieporozumie� dotycz�cych terminologii teologicznej, kt�ra w tamtych czasach dopiero si� kszta�towa�a. Tego rodzaju zjawisko nazwane zosta�o p�niej herezj� werbaln�. Jednym z przyk�ad�w takiego nieporozumienia terminologicznego by�o u�ywanie w IV w. na Wschodzie greckiego s�owa hypostasis na okre�lenie Os�b Tr�jcy �wi�tej, podczas gdy na Zachodzie �aci�skie s�owo substantia oznacza�o natur� Boga. A poniewa� od strony lingwistycznej �aci�ska substantia jest dos�ownym t�umaczeniem greckiej hypostasis, dlatego chrze�cija�ski Zach�d zacz�� oskar�a� Wsch�d o g�oszenie nauki o trzech Bogach (herezja tryteizmu), a Wsch�d oskar�y� Zach�d o propagowanie herezji modalizmu, wed�ug kt�rej jedna i ta sama Osoba Boska objawia si� na trzy sposoby (modusy): raz jako Ojciec, raz jako Syn i raz jako Duch �wi�ty. Te nieporozumienia terminologiczne zacz�to za�egnywa� na I Soborze Konstantynopolita�skim (381), a konkretnym owocem wzajemnych uzgodnie� by�o przyj�cie Wyznania Nicejsko-Kontantynopolita�skiego. Kolejnym przyk�adem herezji werbalnej jest tzw. monofizytyzm, kt�ry w skrajnym wydaniu, propagowanym przez mnich�w konstantynopolita�skich na czele z Eutychesem po Soborze Efeskim (431), by� w istocie nauk� heretyck�. Ot� mnisi ci g�osili, �e przed Wcieleniem Chrystus mia� dwie natury: Bosk� i ludzk�. Natomiast w momencie Wcielenia natura Boska Chrystusa wch�on�a natur� ludzk�, tak �e odt�d Chrystus posiada ju� tylko jedn� natur� (mia physis; mone physis): Bosk�. Sob�r Chalcedo�ski (451) odrzuci� t� nauk� i sformu�owa� orzeczenie dogmatyczne o dw�ch naturach Chrystusa (Boskiej i ludzkiej): Jednego i tego samego Chrystusa, Pana, Syna Jednorodzonego, nale�y wyznawa� w dw�ch naturach: bez zmieszania, bez zmiany, bez podzielenia i bez roz��czenia. Nigdy nie zanik�a r�nica natur przez ich zjednoczenie, ale zosta�y zachowane cechy w�a�ciwe obu natur, kt�re si� spotka�y, aby utworzy� jedn� osob� i jedn� hipostaz�. Jednak cz�� chrze�cijan skupionych wok� dw�ch wa�nych stolic biskupich tamtego czasu, czyli Aleksandrii i Antiochii, nie zaaprobowa�a postanowie� Soboru Chalcedo�skiego. W ten spos�b w chrze�cija�stwie wyodr�bni�y si� Ko�cio�y zwane obecnie przedchalcedo�skimi lub niechalcedo�skimi, kt�rych przedstawieciele opowiadali si� za jedn� (Bosko-ludzk�) natur� w Chrystusie. Jednak po dzi� dzie� Ko�cio�y te nazywane s� tak�e monofizyckimi ze wzgl�du na przypisywanie im g�oszenia skrajnych pogl�d�w Eutychesa i jego zwolennik�w. Dopiero w II po�owie XX w., w wyniku dialogu teologicznego z tymi Ko�cio�ami okaza�o si�, i� wyznaj� one t� sam� wiar� w Chrystusa, co ci chrze�cijanie, kt�rzy przyj�li postanowienia Soboru Chalcedo�skiego, a r�nica dotyczy jedynie j�zyka teologicznego. Dzi�ki temu dialogowi ekumenicznemu okaza�o si�, �e monofizytyzm w wydaniu teologii Ko�cio��w przedchalcedo�skich, rozumiany jako nauka o jednej, Bosko-ludzkiej naturze Chrystusa, nie mo�e by� kwalifikowany jako herezja. Z drugiej strony trzeba zaznaczy�, �e herezje werbalne stanowi� zdecydowan� mniejszo�� na tle ca�ej palety nauk heretyckich. I tak, w ramach tej r�norodno�ci mo�na wyszczeg�lni� na przyk�ad herezje redukcyjne, kt�rych celem by�o ograniczenie chrze�cija�stwa jedynie do najistotniejszych element�w. W tej grupie herezji wyr�nia si� teologia Reformacji, kt�ra przyj�a Pismo �wi�te za jedyne �r�d�o Objawienia (sola scriptura), jedyne po�rednictwo Chrystusa, wykluczaj�c jakiekolwiek po�rednictwo �wi�tych (solus Christus) oraz odrzuci�a znaczenie dobrych uczynk�w na korzy�� absolutnego prymatu �aski Bo�ej (sola gratia). Innym rodzajem herezji s� herezje antydialektyczne, kt�re buduj� sw�j system na radykalnej jednostronno�ci. Typowym przyk�adem tego typu herezji mog� by� dwie zupe�nie skrajne wobec siebie opinie: pelagianizmu i predestynacjonizmu. O ile bowiem ta pierwsza herezja nadmiernie k�adzie nacisk na woln� wol� cz�owieka, niedoceniaj�c przy tym znaczenia �aski Bo�ej, o tyle ta druga w skrajny spos�b przeakcentowuje rol� �aski w dziele zbawienia cz�owieka, lekcewa��c ludzk� woln� wol�. Opr�cz tego istniej� tak�e tzw. herezje rodzime. Najbardziej chyba rozpoznawalnym rodzajem tego typu herezji w naszym kraju jest doktryna Ko�cio�a Katolickiego Mariawit�w, kt�ra nawi�zuje wprost do reform abpa Micha�a Kowalskiego, zwierzchnika Mariawit�w po �mierci za�o�ycielki tego ruchu (1921 r.), siostry Feliksy Koz�owskiej, zwanej przez jej czcicieli Mateczk�. Reformy, kt�re wprowadzi� abp Kowalski zosta�y odrzucone przez wi�kszo�ciowe, umiarkowane skrzyd�o mariawityzmu w 1935 roku, znane pod nazw� Ko�cio�a Starokatolickiego Mariawit�w. Skrzyd�o bardziej radykalne, czyli Ko�ci� Katolicki Mariawit�w naucza o trzech wcieleniach Os�b Boskich Tr�jcy �wi�tej: B�g Ojciec wcieli� si� w Maryj�, Matk� Bo��, Syn Bo�y w Jezusa Chrystusa, a Duch �wi�ty w siostr� Feliks� Koz�owsk�. Co wi�cej, dopiero Duch �wi�ty dzia�aj�cy w Mateczce dope�niaj�c Ofiar� Swoj� M�k Chrystusowych dope�ni� tym samym Ofiary Cia�a i Krwi Pana Jezusa tak, aby ta Ofiara by�a doskona�a i stanowi�a Przymierze i Testament Wieczny Boga z lud�mi. (...) Od czasu Ofiary Mateczki i dope�nienia przez t� Ofiar� Tajemnicy Eucharystii, w Przenaj�wi�tszym Sakramencie jest obecna ca�a Tr�jca �wi�ta wcielona, tj. Chrystus Syn Bo�y, Maryja Ojciec Niebieski i Mateczka Duch �wi�ty. Ju� ta kr�tka prezentacja r�nych rodzaj�w herezji, pocz�wszy od werbalnych, a sko�czywszy na bardzo radykalnych, pokazuje, i� tak�e w ramach herezji mo�na m�wi� o ich stopniowalno�ci czy hierarchii. Niekt�re z nich s� bowiem mo�liwe do przezwyci�enia w ramach dialogu ekumenicznego, inne za� stanowi� powa�n� przeszkod� na drodze do jedno�ci, inne wreszcie traktowane s� wr�cz z przymru�eniem oka, jak cho�by te, g�oszone przez Ko�ci� Katolicki Mariawit�w. �atwiej jest zosta� heretykiem czy doktrynerem? Aby odpowiedzie� na powy�sze pytanie, trzeba najpierw okre�li�, czym w�a�ciwie r�ni si� heretyk od doktrynera opr�cz tego, �e stoj� oni na dw�ch przeciwnych sobie biegunach w odniesieniu do konstruowania opinii teologicznej? Ot� jedn� z istotnych r�nic jest ta, i� tw�rca herezji musi j� stworzy�, a doktryner jedynie ocenia to, co ju� zosta�o przez innych stworzone. A zatem, aby stworzy� i�cie porz�dn� herezj�, trzeba wykazywa� si� nadzwyczajn� wiedz� teologiczn� po��czon� ze zdolno�ci� odwa�nego i samodzielnego my�lenia. Je�li za� tw�rca herezji wykazuje si� tylko odwag� w swoim my�leniu teologicznym, ale jego wiedza teologiczna nie jest ponadprzeci�tna, nale�y si� spodziewa�, �e stworzona przez takiego tw�rc� herezja nie znajdzie wielkiego pos�uchu. Z kolei rola doktrynera jest odtw�rcza. Genezy doktrynerstwa nale�y doszukiwa� si� w postawie chowania si� za oficjalne stanowisko Ko�cio�a katolickiego. Tak o tej postawie pisze �wiecki, polski teolog, J�zef Majewski: Niekiedy zbyt w�sko rozumie si� teologi�. Wiele racji jest w stwierdzeniu ks. Andrzeja A. Napi�rkowskiego, �e „specyfik� uprawiania teologii mi�dzy Bugiem a Odr� sta�o si� (...) przesadne zaw�anie �r�de� teologicznych do wsp�czesnego Magisterium Ko�cio�a” (...) Czasami mo�na odnie�� wra�enie, �e dla niekt�rych teologia sprowadza si� do komentowania wypowiedzi Magisterium Ko�cio�a, zw�aszcza papie�a. (...) Mocne akcentowanie nauczania Magisterium daje gwarancj� ortodoksyjno�ci, mo�e mie� pozytywne znaczenie dydaktyczne, mo�e s�u�y� umacnianiu wi�zi ze Stolic� Piotrow�, ale mo�e grozi� zachwianiem �r�d�owej r�wnowagi teologii, a tak�e zahamowaniem jej rozwoju, dynamiki i otwarto�ci na problemy i wyzwania, jakie niesie z sob� �ycie. Taka teologia, zachowuj�c wprawdzie doktrynaln� poprawno��, mo�e okaza� si� nazbyt abstrakcyjna dla wierz�cych, mo�e nie otwiera� przed nimi nowych horyzont�w wiary, nowych pyta� i odpowiedzi. Magisterium Ko�cio�a sankcjonuje, ochrania integralno�� wiary, ale (zasadniczo) nie jest po to, by kreowa�, wytycza� nowe drogi dla wiary i teologii. Aby sta� si� doktrynerem, nie trzeba zdobywa� wiedzy teologicznej. Wystarczy tylko bra� przyk�ad z uczonych w Pi�mie, faryzeuszy czy zwolennik�w Heroda, kt�rzy starali si� podchwyci� Jezusa na s�owie (por. Mt 22,15; Mk 12,13; �k 11,54; 20,20.26). Mo�na by rzec, �e wr�cz traktowali oni Jezusa jak heretyka. Z drugiej strony Jezus wykazywa� im ignorancj� i bezmy�lne bronienie prawd religijnych, pozbawione jakiej� g��bszej refleksji teologicznej (por. Mt 22,15-22; Mk 12,13-17; �k 20,20-26). Doktryner w imi� obrony czysto�ci wiary paradoksalnie got�w b�dzie nawet odrzuci� samego Boga, je�li nie b�dzie zgadza� si� z doktryn�, kt�rej on tak uporczywie broni. Najbardziej chyba wyrazistym przyk�adem takiej postawy jest posta� najwy�szego kap�ana, kt�ry w taki spos�b zwraca si� do pojmanego Jezusa w noc przed Jego m�k�: Zaklinam ci� na Boga �ywego, powiedz nam: Czy ty jeste� Mesjasz, Syn Bo�y? (Mt 26,63). Gdy Jezus pozytywnie odpowiedzia� na to pytanie, arcykap�an rozdar� swoje szaty i rzek�: „Zblu�ni�. Na c� nam jeszcze potrzeba �wiadk�w? Oto teraz s�yszeli�cie blu�nierstwo. Jak wam si� zdaje?” [Uczeni w Pi�mie i starsi] odpowiedzieli: „Winien jest �mierci” (Mt 26,65-66a). W ten spos�b religijni przyw�dcy �ydowscy skazali Boga na �mier� w imi�... Boga. A zatem, o wiele �atwiej jest zosta� sumiennym i skrupulatnym doktrynerem ni� powa�nym, budz�cym niema�o kontrowersji w�r�d chrze�cijan, heretykiem. Znacz�cy heretyk musi by� postaci� nietuzinkow�. Doktrynerowi za� nie jest potrzebna gruntowna wiedza teologiczna. Zadowala si� on bowiem w zupe�no�ci powyrywanymi z kontekstu historycznego czy filozoficznego fragmentami oficjalnego nauczania Ko�cio�a, jednocze�nie w�sz�c ch�tnie w opiniach teolog�w herezj�. A gdy ju� doktryner takiej si� dopatrzy, niezw�ocznie samemu wydaje wyrok w tej sprawie, nie licz�c si� w tym wzgl�dzie z procedurami prawnymi obowi�zuj�cymi w Ko�ciele katolickim. Doktrynerowi brakuje jednak nie tylko znajomo�ci teologii i prawa kanonicznego, ale przede wszystkim zdrowego rozs�dku. Dlatego te� doktrynera najpro�ciej jest pokona�, wykazuj�c mu brak logiki w jego wywodach. Natomiast heretykiem, nawet przeci�tnym, nie jest tak �atwo zosta�. Po pierwsze, nie wystarczy g�osi� jakiejkolwiek nieortodoksyjnej nauki. Musi ona podpada� pod cenzur� herezji, czyli by� opini� w bardzo istotny sps�b podwa�aj�c� oficjalne nauczanie Ko�cio�a katolickiego. Po drugie, g�osz�cy tego rodzaju pogl�dy winien to robi� z premedytacj�, ca�kowicie �wiadomie i dobrowolnie. Po trzecie, oskar�any o g�oszenie herezji teolog ma prawo do obrony i wyja�nienia swojego stanowiska. Mo�e si� bowiem okaza�, i� ze wzgl�du na nieporozumienia terminologiczne b�dzie tutaj chodzi�o jedynie o herezj� werbaln� albo te� zostanie udowodnione, �e oskar�yciele przypisuj� temu teologowi pogl�dy, kt�rych ten nie g�osi. A po czwarte, nawet je�li ju� udowodni si� teologowi g�oszenie herezji, to daje si� mu pewien czas na to, aby te pogl�dy odwo�a�. A wszystko to zgodnie z duchem nauki Jana Paw�a II, kt�ry pisa�, i� ludziom wsp�czesnym, tak wra�liwym na konkretne �wiadectwo �ycia, Ko�ci� winien dawa� przyk�ad pojednania przede wszystkim w swoim �onie; dlatego wszyscy musimy pracowa� nad uspokojeniem umys��w, zmniejszeniem napi��, przezwyci�eniem podzia��w, uzdrowieniem ran zadawanych sobie niekiedy wzajemnie przez braci, gdy zaostrza si� r�nice stanowisk w dziedzinie spraw dyskusyjnych; szuka� natomiast jedno�ci w tym, co jest podstawowe dla wiary i �ycia chrze�cija�skiego, w my�l staro�ytnej maksymy: In dubiis libertas, in necessariis unitas, in omnibus caritas [W sprawach w�tpliwych wolno��, w sprawach koniecznych jedno��, we wszystkich mi�o��].
Creation date : 2013.06.17 • 23:15
Last update : 2022.07.13 • 18:45
Category : O Kościele
Page read 6176 times
Print preview
Print the page
|